Razem Bezpiecznie

Zadzwoń do nas lub napisz: 503 804 073 lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Śn(m)ieżka

Oceń artykuł
(2 głosów)
sniezka sniezka Madzia

Zimowa Śnieżka.

Sobota, 8 rano, zbiórka w ustalonym miejscu. W kameralnym gronie wesołym busem ruszamy w kierunku gór. Uciekamy z miasta w poszukiwaniu prawdziwej zimy. Nasz cel na dziś – Śnieżka, Królowa Karkonoszy, podejście od strony czeskiej (zawsze można liczyć na dobrą strawę w miejscowych hospodach) . Góra dobrze nam wszystkim znana, każdy na niej był nie raz, ale zimą… Ja nie byłam, aż do dziś.

Na miejscu okazało się, że nie tylko my mieliśmy taki pomysł na weekendowa wyprawę. Na szlaku tłumy turystów całymi rodzinami, z dziećmi, psami, na sankach, biegówkach, zjazdówkach, rakietach i ze wszystkim co może być przydatne na śniegu. My również dobrze przygotowani, w pełnym zimowym rynsztunku, uzbrojeni w „jabłuszka”, które miały nam posłużyć za transport w drodze powrotnej. Ruszyliśmy powoli w górę. Pogoda była sprzyjająca, lekki mróz sprawiał, że śnieg miło skrzypiał pod nogami, słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, a krajobraz wokół zachwycał. Znaleźliśmy się w pięknej zimowej scenerii, otoczeni gęstą kosodrzewiną przystrojoną w białe śnieżne czapy. Krótki postój w Jelence i ruszamy dalej. Przed nami podejście zasadnicze, według znaków jakieś 1-1,5 godziny do szczytu. Ale zimą podane na szlakach czasówki nijak się mają do rzeczywistości.

Z każdym krokiem w górę chmury gęstniały, wydeptany szlak robił się coraz węższy, nogi zapadały się w zaspach i szło się coraz trudniej. Próżno było wyciągać aparat na punktach widokowych, wszędzie jak okiem sięgnąć mleko… Wspinaczka zdawała się nie mieć końca. Gdzieś w oddali majaczył zarys góry z charakterystycznym obserwatorium. Niby już niedaleko, ale jeszcze trzeba zrobić ten ostatni wysiłek, wygrzebać się z zaspy i iść dalej. Jeszcze krok, jeszcze dwa i w końcu wyczekiwany wierzchołek… już wyżej nie będzieJ A na górze ukoronowaniem naszych wysiłków był przepiękny zachód słońca, taki jakiego w mieście się nie zobaczy… Krótki odpoczynek i w drogę powrotną, aby dojść jak najdalej nim zapadnie zmrok (chociaż zimowy las nocą też ma swój urok). Powrót do hospody tym razem na nieco dłuższy odpoczynek i doładowanie energii. Ostatni odcinek wyprawy to powrót do dzieciństwa , czyli szalony zjazd na jabłuszkach do pobliskiej miejscowości. Z górki na pazurki, ze śniegiem zalepiającym oczy. Taka prosta zabawka, a ile frajdy!!

Tak się w tych Czechach zasiedzieliśmy, że mimo późnej pory ciężko było wyjechać. Nie obyło się bez przygód, a to bus nie chciał ruszyć, a to szlaban uznał, że zatrzyma nas na dłużej na czeskim parkingu. Ale dzięki naszemu wspaniałemu kierowcy cało i zdrowo dotarliśmy do domu – zmęczeni, lekko zmarznięci, ale z szerokimi uśmiechami na buziachJ Kolejne wyzwanie podjęte i zrealizowane. Na drugi dzień po zmęczeniu ani śladu, a satysfakcja ze zdobytego zimą szczytu pozostała.

Jesteś tutaj: Home Czytelnia Relacje Śn(m)ieżka

Na naszej stronie wykorzystywane są pliki cookies. Stosujemy je w celach zapewnienia maksymalnej wygody użytkowników przy korzystaniu z naszych serwisów. Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w AKCEPTUJĘ. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki. Więcej w naszej Polityce Prywatności ( zobacz ).

EU Cookie Directive Module Information